niedziela, 30 września 2012

ROZDZIAŁ 6




-Jenny! - Krzyknął Justin i wbiegł do jej pokoju.
Jen malowała sobiee paznokcie na 'gorzką czekoladę' i nie odwróciła się nawet do chłopaka.
-Mam niespodziankę. - Powiedział i cmoknał jej policzek.
-Hm?...
-Lecimy do Rio.
-Co? - Krzyknęła, ale się nie odwróciła. Wkurzyła się. Przez niego będzie musiała znów malować jeden paznokieć, bo wylała za dużo lakieru.
-Oj, Jenny. Jestem twoim chłopakiem i teraz musisz znosić moje chore pomysły. - Uśmiechnął się i wyciągnął waliskę z szafy dziewczyny. Zaczął pakowac jej ubrania.
-Ale dlaczego?
-Bo nudno tu jest.
-Nudzi ci sie ze mną? - Zapytała podejrzliwym tonem.
-Nudzi mi się w tym mieście. - Odpowiedział. - A nie z tobą. I jest tu zimno. W Rio jest cieplej.
Skończył pakowac jej walizkę zanim Jenny pomalowała ostatni paznokieć.
-To co? Mam ci spakować kosmetyczkę, czy sama to zrobisz? - Uśmiechnął się triumfalnie, a Jenn prychnęła.

Juz następnego dnia lecieli samolotem. Mimo, że pomysł spodobał się Jenny i się cieszyła, to nie czuła sie najlepiej. Było jej słabo i duszno. Miała lekkie zawroty głowy. Ale nie mówiła tego Justinowi. Nie chciała go martwić. Mimo to szatyn i tak co chwilę mówił 'Jenny, ale ty jesteś blada' a zaraz potem padało pytanie ' Nic ci nie jest?'. A Jenny usmiechała sie sztucznie i mówiła 'Nie, wszystko okey'. Mimo, że tak nie było. CHciała wysiążć z tego samolotu. Nie leciała pierwszy raz. Nie to, że się bała, ale myślała, że jak staniie na ziemi to poczuje się lepiej. Zamknęła oczy i podniosła głowę do góry. Oddychała miarowo. I tak zleciał jej lot ze Stratford do Rio.
Nawet nie zaóważyła, a już odbierali klucze do pokoju w recepcji. Wjechali windą i weszli do pokoju. Jenny od razu położyła sie na łózku. Czuła się strasznie. Zawroty głowy, mdłości, słabość, duszności i skurcze brzucha. Nie wiedziała cos się dzieje, ale nie miała na nic ochoty. Zamknęła oczy i 'odpłynęła'.

JUSTIN BIEBER

Podszedł do Jen i zaczął nią trząść, ale się nie obudziła. Była strasznie blada, aż nienaturalnie. ZZadzwonił po pogotowie i już za chwilę jechał z nimi do szpotala. Bał się o Jenny. To była jego wina, że tak źle się poczuła. Może to od lotu samolotem? ALe, żeby aż tak?
Zawieźli Jenny to sali 207B, ale nie pozwolili Bieberowi wejść. Słyszał z sali tylko głosy lekarzy i pikanie maszyny. Po dość długim czasie - dla niego nawet pięć minut wtedy to była męczarnia - z sali wyszła lekarka. Była wysoką brunetką o zaokrąglonych biodrach. Nie miała więcej niż dwadzieścia siedem lat. CHłopak podszedł do niej i spytał się jak ma się Jenny i czy może do niej wejść.
-Kim pan dla niej jest? - Zapytałą się Camill - jak wyczytał z plakietki.
-Jej chłopakiem. - SPojrzała na niego podejrzliwie, ale powiedziała:
-Jak na razie śpi. To było omdlenie spowodowane narkotymami. - Szatyn wytrzeszczył oczy. - Tak jej organizm zareagował na zbyt duzą ilość narkotyków i za mało odpoczynku. Może to być spowodowane długim lotem. SKąd przylecieliście?
-Z Kanady, Stratford. - Odpowiedział nie rozumiejąc o co chodzi. Jenny Brała narkotyki? Teraz, gdy z nia był? Myślał, że przestała, gdy się pogodzili.
-Będzie mógł pan do niej wejść, gdy przywiosą ją do sali 301B. Na razie ma pukanie żołądka. - Powiedziałą brunetka - A pana prosze za mną muszę usupełnić jej kartę.
Biebs poszedł za lekarką do - pradopodobnie - jej gabinetu i usiadł na krześle, na przeciwko biórka.
-Prosze podać pełne imię i nazwisko pacjentki.
-Jennifer Cordelia Verne.
-Data urodzenia.
-14 kwietnia 1997.
-Miejsce urodzenia.
-Stratford, Kanada.
Camill zadała jeszcze parę pytań, a Bieber podał odpowiedzi. Oczyiwiście na te pytania, na które znał odpowiedzi. Gdy lekarka uzupełniła całą kartę powiedziała Bieberowi, że może już iść do Jenny i że oczyszczanie żołądka powinno się juz skończyc. Chłopak szybkim krokiem wszedł do sali 301B i zobaczył Jenny leżącą bezwładnie na łózku, bladą z zamkniętymi oczami.
-O Boże... -Szepnął do siebie i złapał ją za dłoń.  - Nie, nie, nie...
To moja wina. Mówił do siebie. To przezemnie Jenn tu leży. Gdyby nie ja bawiłaby się teraz w Stratford. Moja, moja wina... Przepraszam Jenny, przepraszam...

JENNY VERNE

Obudzia sie w pokoju hotelowym. Poruszya sie pod koldra i zaowazyla, ze jest naga. Usiadła. Rozejrzałą się po pokoju. Był czerwony. Czerwone sciany, ciemna drewniana podłoga, żyrandol, łóżko, szafki nocne, szafy i drzwi też były z ciemnego drewna.
Nie pamiętała tego pokoju. Zaraz... Przyjechała tu z Justinem. Jest na wakaacjach z nim. Ale gdzie on jest? I jak się tu znalazłą? Dlaczego była naga? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Połozyła sie znów, zakryła kołdrą do szyi i w tym momencie do pokoju wszedł brunet w samych bokserkach z drewnianą tacą na rękach. Połozył ja na szafce nocnej i usiadł obok Jenn.
-Moja księżniczka już się obudziła? - Zapytał i cmoknał jej usta. - Jak się spało skarbie? Nie za krótko?
- Za krótko? Dlaczego? Wyspałam się. - Odpowiedziała, ale nie pamiętała niczego. DLaczego miała za krótko spać? Co takiego się wczoraj wydarzyło?
-To mogliśmy sie dłużej bawić, hm? - Położył się obok niej pod kołdrą i przyciagnął do siebie. - Ale może teraz to nadrobimy?
Zaczął ją całować bardzo namiętnie. Nachylił się nad nią i jeździł rękami po całym jej ciele.
Czy ona się z nim przespała? Dlaczego tego nie pamięta? Ich pierwszego razu? Może była pijana? Ale gdyby była pijana to teraz miałaby strasznego kaca. Nałykała się czegoś? To nie możliwe.
Delikatnie odepchnęła chłopakak od siebie i spojrzała w jego sweet oczka.
-Pójde sie odświerzyć. - Powiedziałą, po czym dodała - Sama.
Wstała i szybko weszłą do łazienki. Usiadła na podłodze i złapała się za głowę.
Dlaczego miała w głowie całkowitą pustkę?
Wie, że spała z Bieberem. Nie pamięta tego, ale wywniąskowała to z jego zachowania.
Zamknęla oczy i wzięła głęboki oddech, po czym wstała, bo kafelki zaczęły ją zbyt ziębić. ( Od Aut. Tak, nadal była naga) Odkręciłą wodę i weszła pod prysznic. Opłukała sie cała i wyszła. Obwiązała ręcznikiem i... Bała się wyjść. CO to ma być? Miała nie pamięcać tej cudownej chwili... jej pierwszego razu z Bieberem?
DO oczu napłyneły jej łzy. Co miałą zrobić? Powiedzieć mu? Bałą się jego reakcji. Bała się, że zacznie na nią krzyczęć. Jak to miałoby wyglądać?
Wyjdzie z łazienki obwiązana ręcznikiem, podejdzie do jeszcze leżącego na łózku Justina, usiądzie obok i patrząc na podłogę wypowie zdanie:
-Justin, ja... Nie pamiętam wczorajszej nocy. Co się dokładnie wydarzyło?
A dalej wyjścia były dwa:
Albo chłopak wyjdzie z pokoju bez słowa, albo zacznie krzyczeć:
-Co? Jak to nie pamiętasz? Jak możesz tego nie pamiętac? Nie było ci dobrze?
I puści wiązanke przeklenstw.
Pojedyńcze łzy spłynęły po jej policzkach. Zaszlochała i znów skuliła się napodłodze, lecz tym razem na ręczniku. Zaczęła jeszcze bardziej płakać i szlochać. Straciła poczucie czasu. Nie przejmowała się tym ile tam siedziała.
Justin zaczął pukać w drzwi.
-Co się stało Skarbie? - Zapytał, a gdy usłyszał głośniejszy szloch bez pytania wszedł i usiadł obok blondynki. -Dlaczego płaczesz Maleńka?
Ta tylko głośniej zaszlochała. Chłopak podniusł ją i położył w łóżku pod kołdrą, a zaraz sam się połozył obok niej. Objął ją ramieniem i mocno przytulił.
-Kochanie... Co się stało?
Zamierzła mu powiedzieć. Musiała. Nie wazne, co powie. Musi znać prawdę. Racja?
A co jeśli nie? Jesli lepiej byłoby, gdyby się nie dowiedział? Byliby szczęsliwi i nikt nie byłby smutni. Tylko we dwoje - szczęśliwi?
'Nie prawda!' - krzyczało jej serce. Głośniej zaszlochała. 'Ty będziesz płakać i nie bedziesz szczęśliwa, bo nie będziesz pamiętać tej nocy. Nic z niej nie będziesz pamiętać, więc powedz mu. Może on ci cos opowie i przypomnisz sobie? A nawet jeśli nie, to będziesz go okłamywać...'
Musiała mu powiedzieć.
-Justin... Ja nic nie pamiętam... - wyznała jąkając się.
-Jak to nie pammiętasz? Czego? - Nie mógł zrozumieć.
-Niczego od... odkąd tu przyjechaliśmy...
SKuliła się i zakryła twarz rękoma. Czekała na wybuch złości, na krzyki i wiązankę przekleństw, ale nic takiego nie nastąpiło. Spojrzałam między palcami na Justina, który przypatrywał się jej w skupieniu.
-Justin, powiedz coś. -załkała.
On tylko wzruszył ramionami i usiadł, opierając się plecami o łózko.
-Jak to nie pamiętasz?
Blondynka przęłknęła głośno śline i powiedziała:
-Nie wiem, po prostu obudziłam się dzisiaj i nic...
-CHcesz mi powiedzieć - przerwał jej - że jesteś taką tanią dziwką, że zapominasz z kim spałaś następnego ranka? - Zapytał spokojnie.
Jenny wybuchła płaczem i odwróciła się do niego plecami. Chłopak chwilę puźnij zrozumiał, co powiedział.
-Jenny, skarbie.. Przepraszam. Nie to miałem na myśli. Nie chciałem tego powiedzieć, tak ująć... - NNie odwracała się do niego leżała skulona i starała sie przestać slyszeć, czuć, lub po prostu zyć. Zatrzymać bisie swojego serca. Ale tego nie potrafiła.
Żałowała. Nie tylko tego, że nie umie przestac zyć, ale tego, że... Nie wiedziała. Ale czuła się okropnie.
-Jen, to był dla mie silny cios, że tego nie pamiętasz, ale... Nie wiedzałem co mówię. Przepraszam... Skarbie? - Złapała go za dłoń i wtuliła się w jego tors. - Wybacz, proszę. I nie płacz już.
-Ale jesteś zly...
-Nie jestem. Po prostu... Nie rozumiem tego, ale poradzimy sobie. - Uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. - A może... chciałabyś...
Spojrzała na niego i się uśmiechnęła. Zaczęli się całowac, a potem... Wszysto poszło szybko. I było wspaniale.

Przez miniony tydzień prawie codziennie chodzili na plażę, na wycieczki i... spędzali bardzo dużo czasu w pokoju. A potem wrocili do domu. Ale nie sami.

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

-Kate... Mam problem. - Odezwałą się do swojej najlepszej przyjaciółki, gdy nocowała u niej.
-Hm...? - Kate była skupiona na malowaniu paznokci u nóg.
-Booo... - Przedłużałą samogłoskę jak najdłużej - Jak byliśmy z Justinem w Rio, to jednego razu...
-Jen, wiem, że się z nim przespałaś. - Przerwałą jej.
-Ale jedne raz się nie zabezpieczyliśmy. A teraz... okres spuźnia mi się półtora tygonia.
Szatynka poderwałą się od razu w górę. Sojrzała w niebieskie oczy Jenn i zapytała:
-Podejrzewasz ciążę?

Następonego dnia, koło południa siedziały w pokoju blondynki i czekały na wyniki testu. Gdy zegar wskazał równo 12.30 Jen wzięła test do ręki i spojrzała, a potem zamarła.
-Nie, nie, nie... To nie możliwe.... Jestem za młoda, nie. Nie! - Krzyknęła i rzuciła testem o podloge, a potem usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Nienawidziła tego. Nienawidziła płąkać. Wylewanie łez - według niej - było oznaką śłabości. To pogrążanie się w rozpaczy... Hałas, który towarzyszył jej podczas tego... Szloch...
Chaiała przestać, ale nie umiała.
Kate podeszła i spojrzła na test, a potem przytuliła przyjaciółkę.
-Poradzimy sobie Jenn... pomogę ci. - Usmiechnęła się.
-Jak ja mu to powiem? - Znów zaszlochała. - Jak ja mam mu to do cholery powiedziec?!
-Po prostu. Nie zastanawiaj się nad jego reakcją, tylko to powiedz. Musi to wiedzieć. Pójdę po niego.

Po piętnastu minutach justin już wszystko wiedział... i nie był zachycony.

______________________________________________________________________
Po wielu meczarniach i dniach ciezkiej pracy... w koncu dodalam ten rozdzial...
Nie jestem zachwycona... mial byc lepszy, ale nie mam weny... I klawiatura mi sie popsla...
Przepraszam za wszystkie bledy... I dziekuje ci 'Kicia' za ta motywacje...
Nie wiem kiedy bedzie NN, ale postaram sie napisac jak najszybciej!

X.O.X.O.

PS Your forever.